Feeds:
Wpisy
Komentarze

Przenosiny

Nadszedł czas na zmiany. Zapadła w końcu ta decyzja – przenoszę się na bloggera.

Niedługo coraz mniej czasu mieć będę i doszłam do wniosku, że szybciej ogarnę wszystko z jednego konta mając, bloga, czytnik itp. w jednym miejscu.

Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają, i tym którzy zostawiają po sobie słów kilka – to dla mnie naprawdę ważne i mobilizujące.

Aktualizacja – nie nie jest to literówka – przynajmniej nie była do póki Aneta słusznie mnie nie zapytała. Miało być naszemieszkanie.blogspot.com – a jest bez „e” – niestety poprawny adres jest już zajęty :(:(

Coś będę kombinować ale na razie zostaje tak:

I niniejszym zapraszam wszystkich  na http://naszmieszkanie.blogspot.com/

Mam nadzieję, że się spodoba i że zechcecie tam towarzyszyć mi w mojej podroży po wnętrzach 😉

Blog dopiero personalizuję sobie i trochę potrwa zanim poprawię wszystkie zaimportowane wpisy ale nie chce dłużej zwlekać z przenosinami, bo kolejne wpisy czekają 🙂

Cudowne osoby, które mają mojego wordpressowego bloga na liście blogów proszę o aktualizację linka i z góry dziękuję 🙂 Ja też będę uzupełniała listę blogów obserwowanych i nadrabiała zaległości czytelnicze.

Pozdrawiam serdecznie

Angielskie klimaty

Pierwszą część urlopu spędziliśmy u znajomych na południowym wybrzeżu – w Bournemoth i okolicach.

Urocze miejscowości – większość osiedli to niemal identyczne domki, wille, kamieniczki. Mieszkaliśmy w jednej z takich uroczych „willi”, której wnętrze utrzymane było w bardzo, że tak powiem vintagowym klimacie.

Kuchnia cała tonęła w błękitach i w pamiątkach przywiezionych przez właścicielkę z całego świata.

Zauroczyła mnie ta podkładka w wielkie grochy:

Jedna z toalet – cała w tapecie w kwiatki z zasłonką w identyczny deseń:

Urocze lampy i okna z witrażami:

Do tego wszędzie wykładzina 🙂

Było bardzo przytulnie i bardzo angielsko – choć jak dla mnie – za dużo wszystkiego trochę.

Wakacyjnie

Witam po przerwie. Przed wyjazdem już nie zdążyłam napisać – więc teraz się tłumaczę z tej przydługiej nieobecności.

Właśnie wróciliśmy z wakacji. To już chyba nasze ostatnie takie długie i dalekie i tylko we dwoje (choć już niemal we troje) bo brzuch coraz większy i coraz szybciej się jednak męczę. Było wspaniale (i na szczęście nie tak strasznie upalnie jak w Polsce). Ciekawe czy zgadniecie jaki to był kraj:

Myślę, że ostatnie zdjęcia rozwiały wątpliwości 🙂

Moje myśli błądzą gdzieś w okolicach Gdyni ale trudno – nie w tym roku… Tymczasem dzisiaj nie o wnętrzach a o złośliwości rzeczy martwych. Bo a pro po tytułu właśnie nie wiadomo czy szyć będę bo na razie maszyny nie udało nam się uruchomić… Zaczynam się obawiać, że skończy jako element dekoracyjny – a nie z taką myślą przywieźliśmy ją ponad 100 km.

Dziadkowe mówili, że działa – więc bardzo możliwe, że to my nie umiemy sobie poradzić z jej uruchomieniem. Ja miałam się na niej uczyć szycia ale On ma doświadczenie w przeróbkach krawieckich a i tak nie udało mu się nią nawet 5 cm przeszyć.

Jeżeli ktoś ma doświadczenie z tego typu maszyną i może pomóc i to proszę o informację. Opiszę wówczas szczegółowo jak wygląda problem – generalnie tak jakby nie zaciąga nitki tej od spodu.

Dodaj nowy

jeszcze dwie piękne maszyny z Flickr:

Bajkowa chatka – inspirująco

Szperając w sieci natrafiłam na te zdjęcia…

Absolutnie cudowne i bajkowe miejsce – maleńki viktoriański domek Sandry Foster w Catskills.

Zamieszkać w takiej chatce na kilka letnich dni to jak przenieść się w jakiś cudownie bajeczny świat…

Sen na tym łożu na pewno przynosi kolorowe sny…

Usiąść przed chatką z filiżanką zielonej herbaty, ulubioną książką. Wsłuchać się w szum drzew i strumienia…

Zdjęcia: Tondro Trevor dla New York Times